Mi isla - Elísabet Benavent

 


     

     Wyobraź sobie, że mieszkasz na malutkiej wyspie na Morzu Śródziemnym. Codziennie rano kiedy wstajesz i spoglądasz przez okno dostrzegasz błękit morza. Żyjesz z dala od wszystkich mediów społecznościowych, komórki, itp. Czyż to nie byłoby cudowne? Jeszcze chodzić boso i nie przejmować tym w co się ubrać. Spełnienie marzeń. Takie życie wiedzie Maggie aż do czasu, gdy w progu jej gościńca nie zjawia się wysoki i przystojny mężczyzna... A mówi się, że książe na białym koniu nie istnieje (el príncipe azul). Na początku trzymają się na dystans, a potem to już wiadomo, co i jak. Po więcej szczegółów zajrzyjcie do książki ;). Alejandro okazuje się być modelem, ale zachowaniem niezbyt go przypomina. No może pomijając jego markowe ciuchy i walizki. Przez większą część powieści zachowuje się normalnie, czyli nie popełnia żadnych większych ekscesów (pomijając kilka ostatnich rozdziałów) ani nie ma haremu kochanek, gdy jest w związku. Niemalże niemożliwe. a jednak. Dopóki Alejandro spędza swoje wakacje na wyspie jest cudownie. 

     Jednak, gdy nieco później Maggie decyduje się porzucić na jakiś czas wyspę i powtórnie zamieszkać w Madrycie wszystko zaczyna się sypać. Bohaterka powraca do swojej starej pracy i traci spokój i opanowanie, które miała na wyspie. Dodatkowo wpada w złe towarzystwo i traci kontrolę nad sobą i życiem. Alejandro próbuje jej pomóc, ale niestety zbyt wiele już nie może zdziałać. Jest już trochę za późno. Czy Maggie wyjdzie z tego koszmaru? Czy Alejandro pokocha inną kobietę tak samo jak Maggie?

     Mi isla jest powieścią o życiu, miłości, nałogach, towarzystwie, pracy, beztrosce, a przede wszystkim o uczuciach. Powieść porusza wiele ważnych tematów a jednocześnie odrywa nas od codziennych zmartwień, gdyż nie sposób się od niej oderwać. Dodatkowo jest to lektura obowiązkowa dla wszystkich, którzy chcą poczuć choć odrobinę słońca w te jesienno-zimowe dni. A poniżej kilka cytacików 😇 A! I zapomniałam dodać, że Mi isla nie jest dostępna w polskiej wersji językowej.


¿Habéis observado alguna vez a alguien hacer algo que le apasiona? Encoge un poco el alma. Roba el aliento. Se siente emocionante casi en primera persona. Y así sonrió Alejandro cuando me vio prepararme. Había olvidado cuánto amaba ese trabajo. No sabía hacer otra cosa. La casa en la isla era genial, pero había sido un parche.

*** 

No sabía si quería ser madre o si quería tener un gato. Ahora lo único que sabía era a quién quería tener al lado. Alejandro Alejandro o nadie. Alejandro era el faro que iría dándole luz a todas las cosas en las que yo ahora iba a tientas. Él lo haría, no por mí, sino conmigo.

*** 

Ay, Dios mío. Puto vino dulce. Pestañeé. ¿Cómo cojones habíamos terminado conjugando el verbo follar?

***

 

Comentarios